Recenzja płyty "Na zawsze punk"
Dodane przez bunt :: 15 listopada 2010 - 22:03:14
Specyficzne to wydawnictwo i na pewno sprawi przyjemność przede wszystkim wielu grzebiącym się w polskich punkowych archiwaliach, których Bunt - lider Ulicznego Opryszka jest sztandarowym przykładem, Płyta poświęcona jest zdecydowanie czasom minionym, festiwalowi w Jarocinie, zapomnianym kapelom i bezimiennym słuchaczom, dzięki którym (motyw lasu kasprzaków i grundigów znajduje się na odwrocie okładki) te nagrania przetrwały. Zawiera bowiem Opryszkowe wersje kawałków z lat 1978-1997.Próbuję doszukać się jakiegoś klucza w doborze zespołów i kawałków, którym posłużyli się autorzy tej płyty. Na pewno nie są to tzw. sztandarowe kapele polskiego punk rocka. Poza Post Regimentem, przeciętny początkujący zjadacz punkowego chleba, może nie znać bowiem żadnej. A zresztą wspomniany Post Regiment też występuje w kawałku („Zapytaj Boga") spoza klasycznego składu i repertuaru. Dotyczy to i innych wykonawców (Rebeliant, Defloracja, Ramzes & The Hooligans) - często są to jakieś mniej znane perełki - przecież kolega Bunt musi się pochwalić przed światem swą kolekcją.
Generację najstarszą reprezentują tu covery: Wałek Dzedzej Punk Band w improwizowanym kawałku do legendarnego tekstu „Nie jestem...", wrocławski Poerocks w mimowolnie komicznym „Hymnie Punks" i Nocne Szczury w oczywiście mało znanych „Zjednoczonych". Lata 80-te są tu naturalnie najpełniej prezentowane. Mamy więc (chronologicznie): Korpus X, Stress, Konwent A, Lumpersów, Borygo, Detonator BN, Zakon Żebrzących, Post Regiment, Ramzes & The Hooligans. Licznie reprezentowane są też zespoły z lat 90-tych, czasów tworzenia się sceny niezależnej, l tu są to rzeczy nieraz dość zapomniane: Kanada, Gruba Berta, Mamusiu Ratuj, Liberum Veto, Rebeliant, Defloracja, Mocz Tenora i najmłodszy Robotnik. Wszystkie covery są podane z króciutkim oryginalnym wstępem - i jest to zrobione bardzo naturalnie.
Oprawa edytorska płyty jest bez zarzutu. Gruba książeczka (ledwie się mieści w pudełku) z wprowadzeniem do każdego kawałka, archiwalne fragmenty wywiadów, zdjęcia, grafiki - naprawdę dla punkowych archeologów gratka.
Same wersje utworów są dość jednorodne. Słychać, że gra je jeden zespół. Podane są w ten jak dla mnie - pozbawiony pazura Opryszkowy sposób. Moim ulubionym jest „Ballada" Kanady i „Kamienie kwiaty" Rebelianta. Nie rozumiem tylko po co na końcu pojawiają się bonusy w postaci „normalnych" kawałków Opryszka. Czyżby jakaś promocja? Nie trzeba było... (Mikołaj)