Wywiad dla zina PASAŻER 2004r.
Dodane przez admin :: 18 lutego 2005 - 07:12:56
To może być szokująca wiadomość. Nie jedyna zresztą w tym guście, jaką zaserwujemy Wam na początku 2005 roku. Pasażer wydaje płytę zespołu Uliczny Opryszek, ongiś - jak Polska długa i szeroka - kwalifikowanego jako punko-polo, „GRS sound”, albo „słowiańszczyzna”. Ta kapela traktowana była czasami nieco ironicznie, co zresztą absolutnie nie przeszkadzało jej licznym sympatykom, mieć w głębokim poważaniu opinii różnych „ważnych ludzi”. Masa ludzi pragnęła i wciąż zresztą pragnie szczerych i prostolinijnych punkowych piosenek. Uliczny Opryszek zawsze dawał im to, co chcieli.
Jak widać wszystko się zmienia na tej scenie. Uliczny Opryszek wciąż buja się na punkowych koncertach w formie lepszej niż kiedykolwiek wcześniej, a o niektórych, kręcących nosem jego krytykach już dawno słuch zaginął. Ponieważ „Pasażer” też póki co jest wśród żywych, więc mamy już, co najmniej jedną rzecz, która nas łączy. Co zresztą niekoniecznie było podstawową przyczyną tego mezaliansu. Posłuchajcie ich nowej płyty, poznacie pozostałe.
Oczywiście w kapeli nie zaszła żadna rewolucja - to ma być wyłącznie prosty, melodyjny punk rock. Takie jest założenie i to się sprawdza. Jeśli lubicie muzykę w stylu polskich kapel punk z lat 80-tych i nie przeszkadza Wam to, że powstała w roku 2004, musicie się skusić na małe, co nieco z tym zespołem. Satysfakcja gwarantowana. (Bez)

JEDYNY STAŁY OPRYSZEK
Historia Ulicznego Opryszka (dawniej jeszcze z wykrzyknikiem „Oj!”), jest o wiele dłuższa niż wielu innych, zdawałoby się „poważniejszych” zespołów. Choć mocno poszatkowana okresami stagnacji. Jedynym, stałym Opryszkiem, który przewijał się przez wszystkie te lata, jest jego wokalista, a do czasu także pałker - Piotrek, który ksywkę Bunt nadał sobie, kiedy miał mniej więcej 11-12 lat i zaczął słuchać punk rocka. Ten wiek mówi całkiem sporo o kapeli, która nigdy nie chciała dojrzeć. Wszystko w tym zespole balansowało zawsze na granicy prostoty i infantylności. Co poniekąd oddaje częściowo, także istotę całego tego punkowego zamieszania. Punk rock był zawsze na bakier ze zgredami.
Mówi Piotrek:
Swój pierwszy koncert zagrałem, kiedy byłem w siódmej klasie podstawówki. Było to w 1990 roku, w Nowym Tomyślu. Impreza została totalnie rozwalona przez łysych bandytów. Grałem wtedy z bratem - Mariuszem w Nauce o Gównie, którą razem założyliśmy. Jednak moja przygoda z tym zespołem trwała wtedy krótko. Nauka zaczęła wyjeżdżać na koncerty po całej Polsce, a ja byłem na to za młody. Tak przynajmniej sądzili moi rodzice. Były przypadki, że basista i gitarzysta przyjeżdżali do mnie do chaty prosić moją mamę, żebym mógł pojechać z nimi na koncert. Po raz ostatni z NOG w tamtych czasach zagrałem w Słupsku w 1991 roku. Ale wiedziałem, że muszę coś dalej robić i w ten sposób w grudniu 1991 założyłem własną kapelę ULICZNY OPRYSZEK OJ. (Słowo OJ znaczyło dla nas tyle samo co, ŁOJ coś w tym stylu i nic więcej). To była dla nas bardziej zabawa, mieliśmy po 15 lat i wszyscy chodziliśmy do jednej zawodówki. Było ciekawie do czasu, aż kolesie z kapeli nie zaczęli mieć problemów z narkotykami, co mnie bardzo wkurzało. Mimo że zagraliśmy kilka koncertów (m.in. w Zielonej Górze, z którego wyszła kaseta - live) nasza kapela nie funkcjonowała normalnie, dlatego też nasze drogi rozeszły się w 1994 roku. ULICZNY OPRYSZEK przestał istnieć. Wtedy też skończyłem osiemnaście lat i powróciłem do zespołu NOG, występując m.in. w tym samym roku na festiwalu w Jarocinie. Nagraliśmy wówczas drugi studyjny materiał NAUKI O GÓWNIE pt. ”Jak wygląda dzisiaj mój kraj”. Jego wydawcą był niejaki Krzysztof Kozak, właściciel firmy Dża Dża z Poznania. Właśnie ten pan zaproponował mi po kilku miesiącach opłacenie studia i wydanie nagrań nieistniejącej wtedy kapeli ULICZNY OPRYSZEK. Zgodziłem się i tak powstał pierwszy materiał pt. „Młodzież Punkowa”, który został nagrany w 1995 roku przez ludzi z kapeli NAUKA O GÓWNIE.

BRAT PRZYWOZIŁ, JA SEGREGOWAŁEM.
Skoro mówimy o kapeli Uliczny Opryszek, trzeba koniecznie wspomnieć o kolekcjonerskiej pasji Bunta i jego brata Mariusza, którzy razem, od 1989 roku zbierali nagrania polskich, punkowych kapel z lat 80-tych. Z czasem dorobili się ogromnej kolekcji zazwyczaj unikalnych, bo nigdy niewydanych oficjalnie nagrań z prób i koncertów. Piotrek zajmuje się swoim ekscytującym hobby aż do dzisiaj. Bez tej pasji na pewno nie byłoby w jego życiu żadnego zespołu.

Słuchało się różnego badziewia, aż pewnego razu ustawiliśmy fale radiowe na Rozgłośnię Harcerską. Złapaliśmy Moskwę, Dezertera, Siekierę. To był szok. Mój brat Mariusz, starszy o cztery lata, skończył szkołę podstawową i przeniósł się do Poznania, do zawodówki. Wtedy też poznał wielu załogantów, którzy mieli fajne nagrania. Poznaliśmy takie zespoły jak Zbombardowana Laleczka, Abaddon czy Sedes. Przywoził dużo nagrań. Na przykład legendarny koncert Dezertera z Jarocina 1984. Wyciągał to od ludzi, a ja przegrywałem, segregowałem. Zresztą także Mariusz czasami brał magnetofon i nagrywał imprezy w Poznaniu np. Pidżamę Porno, Aurorę, Moskwę. Już wtedy miałem taki odchył, żeby to zbierać, kolekcjonować. Tak się zaczęło. Później pojawił się pomysł z GRS - Grupą Rozpowszechniania Subkultury- PUNK. Mieliśmy tych nagrań jeszcze niewiele. Ktoś z nas rzucił pomysł - napiszmy listy do radia, aby dać apel, że zbieramy nagrania punkowych kapel itd. Ogólnopolskich audycji z punk rockiem było wtedy kilka: było Radio Nieprzemakalnych, był Ryłko i „Niecały rock” i był „To tylko rock” Wiernika. Do mnie najbardziej przemawiało wtedy Radio Nieprzemakalnych, bo puszczało garażowe, polskie zespoły. Był też „Demo-top” audycja Łobodzińskiego i Brzozowicza na Trójce. Do wszystkich tych audycji wysłaliśmy nasze listy i tylko Filip Łobodziński jako jedyny odważył się przeczytać nasz apel - że mamy nagrania polskich kapel punkowych i że chcemy się wymieniać, przegrywać itd. Przeczytał w jednej audycji, potem w drugiej… Okazało się, że podawał go przez 4 audycje. Ludzie prosili, żeby nasz adres powtórzyć, bo nie zdążyli zapisać. Odzew był totalny. Pamiętam jak dziś - listonosz po trzech dniach przyniósł 17 listów, potem 15, a trzeciego dnia ponad 30. Wszyscy chcieli katalogi, których tak naprawdę jeszcze nie mieliśmy. Dopiero przez te wszystkie listy zdobyliśmy kontakty z ludźmi, dzięki którym nasze zbiory się rozrastały. Ja chodziłem do podstawówki, miałem dużo czasu, żeby się tym zajmować. Wiele rzeczy nagrywaliśmy ludziom za drobną kasę, dzięki temu mogliśmy kupić czyste taśmy, na które nagrywaliśmy stare i nowe rzeczy otrzymane od ludzi z całej Polski.

STAROCIAMI CIĘŻKO MNIE ZASKOCZYĆ
Starociami z polskim punk rockiem w chwili obecnej trudno mnie zaskoczyć. Nie chwaląc się mam jeden z największych zbiorów polskiej muzyki punkowej. Nowymi rzeczami, które wychodzą na bieżąco mniej się interesuję, bo nie jestem w stanie tego wszystkiego wchłaniać. Każdy ma jakieś swoje gusta i ja siedzę głównie w latach 80-tych i 90-tych. Bardziej się na tym znam. Najbardziej interesują mnie nieznane zespoły z tamtych czasów, które grały nawet po 2-3 koncerty i się rozpadły. Ciężko mnie zaskoczyć, bo ludzie nie mają już zbyt wielu nagrań z tamtych czasów. Owszem są też tacy, którzy posiadają jeszcze jakieś rodzynki, ale nie chcą się z nimi podzielić. Ja jednak jestem cierpliwy i nie odpuszczę. Wiem kto to ma i kiedy tylko nadarzy się okazja, będę starał się zdobyć te nagrania. Jak na razie dorobiłem się dość konkretnego archiwum. Około 1600 kaset audio, prawie 600 CDR + jakieś 160 kaset video. Większość to polski punk rock nagrywany na demówkach, koncertach, próbach, ale mam też wiele zagranicznych rzeczy szczególnie na video. Ciekawostką jest też fakt, że po nagrania, które posiadam w moim BUNT RECORDS odzywają się także ludzie z kapel z prośbą o ich przegranie. Chcąc zdobyć swoje nagrania zgłosili się do mnie członkowie: KRYZYSU, POWEROCKS, TZN XENNY, MOSKWY, KARCERU, STRESSU, INSEKTÓW NA JAJACH, PABIEDY, ZWŁOK… Coraz więcej zespołów odzywa się, żeby zdobyć swoje nagrania - w dobie Internetu łatwiej mniej znaleźć. Zespołom nagrywam oczywiście gratis. Ludziom za drobną kasę przegrywam teraz już tylko starocie, które nie są oficjalnie wydawane, aby nikt nie posądzał mnie o piractwo. Zresztą na stronie mam zaznaczone wyraźnie - „jeśli są tu nagrania Twojego zespołu i nie chcesz, żeby były tutaj rozprowadzane - napisz!” I w związku z tym nie przegrywam na przykład Xenny, bo słyszałem, że Zygzak za plecami coś tam na mój temat opowiada.

KTO ZABIŁ PREZYDENTA?
Wróćmy do zespołu. W 1995 roku Uliczny szybko się rozsypuje, ale Piotrek w zbiera nowy skład, z którym wkrótce nagrywa kolejną kasetę.

W 1995 roku jako NAUKA nagrywamy ostatni materiał „Jesteśmy, żyjemy, walczymy…” i kapela się rozpada. Dzieje się to w sumie na życzenie Mariusza (mojego brata), który stwierdza że czasy punk rocka się skończyły, więc kapelę trzeba zawiesić. No to ja znowu mówię sobie - „chcę grać dalej”.
Szukam zupełnie nowych ludzi, reaktywuję ULICZNEGO OPRYSZKA gramy jakieś pół roku i powstaje drugi materiał nazwany „Młodzież Punkowa 2 (Kto zabił prezydenta?)”. Tytuł został zaczerpnięty z genialnej komedii NAGA BROŃ, w której w tamtych czasach byliśmy totalnie zakochani. Jako, że druga część tego filmu nosiła podtytuł „2 - Kto zabił Prezydenta?”, więc my też tak nazwaliśmy naszą kasetkę. Tym razem wydał ją GRS TAPES - firma mojego brata. Wraz z upływem czasu uważam, że nagrania te mogły być bardziej dopracowane i lepiej zrobione. Dlatego też zawsze z większym sentymentem wracam do naszej pierwszej kasety studyjnej, choć i w tamtym okresie powstało kilka ciekawych utworów, choćby takie piosenki jak „Radio ma ryja” czy „Stary załogant”.

OPRYSZKI NA POLSACIE
Leciał wtedy na Polsacie program „Halo gramy”. Pomyślałem któregoś dnia, że fajnie byłoby wysłać do nich kasetkę, a że byliśmy świeżo po wydaniu naszego drugiego materiału, więc poszła „Młodzież Punkowa 2 ˝”. Nawet nie wiedziałem, kto prowadzi te programy - każdego dnia był inny prowadzący i każdy zapraszał sobie swoich gości. Dopiero później okazało się, że nasza taśma trafiła w ręce Tomka Świtalskiego - ongiś saksofonisty Kryzysu… Któregoś dnia zadzwonił do nas i zaprosił do programu aby wystąpić na żywo. Kiedy przyjechaliśmy pytamy Tomka, czemu nas zaprosił. A on: „Słuchajcie - wy to przecież cały Kryzys, macie saksofon (on grał na saksofonie, a to był akurat ten czas kiedy my też mieliśmy w składzie ten instrument) i gracie prostą muzykę. Dokładnie tak jak my na samym początku - dlatego was zaprosiłem.” Tomek Świtalski okazał się zajebistym gościem. Sam występ w Polsacie też nam się udał, mimo, że zagraliśmy tylko dwa utwory. Całkowicie na żywca. Jakby się komuś coś pomyliło (wiadomo punk rock) byłby wstyd na całą Polskę. Ale udało się. Zagraliśmy „Butapren” i „Radio Ma Ryja”. Z tego drugiego utworu byliśmy szczególnie zadowoleni, bo jakby nie patrzeć mała prowokacja była. Tomek Świtalski był bardzo zadowolony z tego jak wypadliśmy, później nagrałem mu zresztą koncert Kryzysu z Opola 1981 roku i był w szoku, że mam go w tak dobrej jakości.
Po występie na POLSACIE z ULICZNYM OPRYSZKIEM znów zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Do kapeli dochodzi były basista NOG, z którym robimy nowy materiał. W zamierzeniu miała to być trzecia kaseta zespołu. Wtedy też na próbach OPRYSZKA coraz częściej pokazuje się mój brat Mariusz, któremu zaczęło brakować muzyki punk rockowej. Pada pomysł aby materiał ten nagrać pod zupełnie inną nazwą. Tak powstaje zespół ROBOTNIK. Pod koniec 1996 roku nagrywamy materiał pt. „Ciągle tyle krwi…”. Jedziemy nawet na koncerty do Berlina, a nasz utwór „Przyszłość narodu” ukazuje się na CD w Stanach Zjednoczonych razem z kapelami z całego świata. Nagrywamy wtedy też piosenkę „Wykopmy rasizm ze stadionów” do tekstu Marcina Kornaka redaktora naczelnego gazety anty-nazi „Nigdy Więcej”. Gramy koncerty m.in. w Krakowie na POŚP, Inowrocławiu, a także występujemy w TVP w programie „Rower Błażeja”. Ale pojawia się też nieprzyjemna atmosfera w zespole, która powoduje, że kapela się definitywnie rozpada, a ja odchodzę z zespołu. Zająłem się wtedy szkołą, zrobiłem maturę i zacząłem studiować.

„SIEMA LUDZISKA SIEMA WIARA, OWSIAK NA WOODSTOCK WAS ZAPRASZA”.
Plany zrobienia kapeli zrodziły się na Sylwestra 2000 roku. Wtedy też padł pomysł założenia totalnie nowej grupy punk-rockowej. Tak powstała BUDKA SNAJPERA, która po kilka próbach wróciła do starej nazwy ULICZNY OPRYSZEK (tym razem bez Oj). Na większej scenie zagraliśmy w 2001 roku na POŚP w Krakowie, gdzie totalnie zdziwiło nas, że masa ludzi zna na pamięć nasze kawałki. To był udany występ, który dał nam kopa na zrobienie czegoś więcej. Niedługo potem dołączył do nas gitarzysta MICHU - który wprowadził do zespołu trochę świeżej krwi. Zaczął się najlepszy okres dla kapeli. Zagraliśmy wtedy wiele koncertów m.in. dwie trzydniowe trasy razem z super kolesiami z Farben Lehre, czy też koncerty w Warszawie, Katowicach i Poznaniu. Wszędzie byliśmy dobrze przyjmowani, wtedy też na próbach zaczęły powstawać nowe kawałki. W międzyczasie udało nam się nagrać kilka nagrań demo, które postanowiliśmy wysłać do Jurka Owsiaka na Przystanek Woodstock. Wśród nowych utworów był kawałek specjalnie przygotowany na ten festiwal. Ku naszemu wielkiemu zdziwieniu dostaliśmy się na jedną z największych imprez w Europie. Zawsze naszym marzeniem było wystąpienie na tak wielkiej scenie, myślę że nie tylko naszym bo swoje płyty do fundacji WOŚP wysłali też mi.n. Alians i Włochaty. Zagraliśmy jako zespół otwierający całą imprezę, zaczynając kawałkiem o Woodstock, który mówił o naszym poparciu dla całej inicjatywy Jurka Owsiaka, a przy okazji tekstem piosenki mogliśmy dołożyć Rydzykowi. Nie wstydzę się wcale popierać Jurka - to fantastyczny facet, który robi dużo dobrego nie tylko dla dzieciaków ale dla całej Polski. Uważam, że brakuje takich osób w naszym chorym kraju. Jedną z nich był na pewno Jacek Kuroń.
Wracając do samego koncertu w Kostrzyniu. Może technicznie trochę nie wyszło, graliśmy bez próby, ale przyjęcie było fantastyczne - tamte chwile będziemy pamiętać do końca życia. Co nam dał Woodstock? Na pewno ogromną reklamę, około 25 tysięcy wejść na naszą stronę internetową to chyba mały sukces. Poza tym na festiwalu wystąpił z nami perkusista MAŁY, który miał grać tylko raz, a po Woodstocku został w kapeli na stałe, nagrywając z nami nowy materiał studyjny. Szczególnie mnie to bardzo odpowiada, ponieważ dość już miałem jednoczesnego grania na bębnach i śpiewania. Brrrr……..

NA ZAWSZE PUNK
Wkrótce po Owsiance, Uliczny Opryszek w nowym, szczecińskim studio Alternatiff, pod okiem Skody - byłego gitarzysty Reżimu i Rangers, który gra w chwili obecnej we Włochatym i Hunkies, nagrał swoją nową płytę.

Po siedmiu latach udało nam się nareszcie nagrać nowy materiał, który uważam, że jest dużo lepszy od poprzednich. Jest przede wszystkim bardziej czadowy, lepszy technicznie i bardziej dojrzały. Na szczęście cały czas jest to prosty punk rock trochę przypominający lata 80-te, którym zawsze byłem i jestem wierny. To samo, jeśli chodzi o teksty. Wydaje mi się, że są bardziej szczere. Nie śpiewamy manifest-songów, tylko mówimy o tym, o czym myślą zwykli Polacy przychodzący z pracy. Jeżeli w ogóle ją posiadają. Na każdej płytce zahaczamy też o tematykę związaną z naszą subkulturą. Takie utwory jak „Hipokryta” czy „Na zawsze punk” o tym właśnie mówią. Nasza nowa płyta zatytułowana jest „Młodzież Punkowa” 33 1/3 (ostateczna zniewaga), co świadczy, że wciąż jesteśmy pod wrażeniem komedii „Naga Broń” i Franka Drebina.

Podczas tej sesji Uliczny Opryszek nagrał też „Burdel” na nieustannie przygotowywaną składankę z coverami Dezertera. Wprawdzie zespół pierwotnie przymierzał się do „Polen, Polen uber alles”, ale ten kawałek był już zajęty przez inną kapelę. Z drugiej strony bardzo zależało nam, żeby któraś z młodych kapel jednak „Burdel” nagrała. No i Uliczny dostał konkretny przydział. Ale okazało się, że też im styka. A co ważniejsze wypadł naprawdę świetnie, pasując do staropunkowego muzycznego emploi kapeli.
Co do samego materiału… Uważny słuchacz bez trudu odnajdzie na nowej płycie Opryszków, kilka kawałków, które mogą się kojarzyć z czymś co już zna. Czasami dosłownie, czasami tylko, jeśli chodzi o podobieństwo stylu. „Na zawsze punk” to oczywiście motyw ze „starego, dobrego” Alphaville…

Generalnie kawałek ten jest bardziej podobny do przeróbki „Forever young” Alphaville, którą swego czasu grało chorwackie HLADNE PIWO, z tym że oni to też skopiowali od jakiejś niemieckiej punkowej kapeli. Była też kiedyś polska wersja tego utworu, którą grało 7 GODZIN SNU. Ale to wszystko jeśli chodzi o melodię. Tekst tego utworu napisałam sam i jest dla mnie bardzo ważny. Siedzę w tym wszystkim już sporo lat i po prostu wiem, że nigdy się nie zmienię. Śpiewam „Na zawsze punk”, bo tak myślę niezależnie od tego, co stanie się z tym ruchem za 10 czy 20 lat. Jestem optymistą i wierzę, że punkowcy przetrwają, tak jak wieczne i niezapomniane stały się kapele punkowe z lat 80-tych. W naszej piosence wymieniamy ich kilka. Tych, które uważamy za legendarne. Należą do nich KRYZYS i DEZERTER, z bardziej współczesnych WŁOCHATY, oraz zapomniany już w niektórych kręgach KARCER, który muzycznie i tekstowo był i wciąż jest nam bardzo bliski.

W miłość Opryszków do Karcera nie wątpię, chłopaki na koncertach grają największy ich hit „Młodość Walcząca”, a numer z nowej płyty „Bóg ma twoje imię” wybitnie kojarzy się z najlepszymi latami tej słupskiej kapeli. Raczej nie z jakąś konkretną piosenką, ale z karcerowskim stylem. Za to poważnym zaskoczeniem był dla mnie fakt, że autorem jej tekstu i tekstu jeszcze jednej piosenki Opryszka był niejaki Dzidek, którego niektórzy kojarzą pewnie jako wydawcę „Garażu”.

Dzidka poznałem korespondencyjnie kilkanaście lat temu. Już wtedy wydawał pismo GARAŻ. Kilka lat później zaprosił nas z kumplami, z Poznania na swoje koncerty, które organizował w Szczecinie i było fajnie. Kiedyś zapytałem go czy mógłby udostępnić ULICZNEMU jakieś teksty. Podesłał kilka, nam się one spodobały i kilka z nich gramy. Zresztą kilka razy prosiłem go o załatwienie różnych spraw i nigdy nie odmówił. Bardzo szanuje Dzidka za to, co robi dla punk rocka. Jego pismo jak i firma wydawnicza są bardzo profesjonalne. Ostatnio doszły mnie słuchy, że dwa najważniejsze ziny punkowe w Polsce - PASAŻER i GARAŻ, mimo pewnych zgrzytów, będą wydawać wspólnie płytę CD. To bardzo dobra wiadomość. Trzymam kciuki za bliższą współpracę, bo choć ziny te prezentują różny światopogląd to jednak świetnie się uzupełniają, co największe korzyści przynosi ruchowi punk, a przecież to jest najważniejsze. Czytelnicy PASAŻERA trzymajcie się ciepło i pamiętajcie, że PUNK'S NOT DEAD. Pozdro BUNT